Na lotnisku aż tłoczyło się od ludzi. Niektórzy żegnali się, inni witali, a jeszcze inni po prostu przybywali, nie wiedząc dlaczego, w jakim sensie, lecz czując że tak nakazał los i za jego przeznaczeniem idąc. Tak jak Lisa. Niepozornego wyglądu dziewczynka z brązowymi włosami w dwa kucyki i oczami zielono-tęczowymi; naprawdę była niezwykle silna. Z łatwością unosiła bardzo ciężką torbę. Nagle podeszła do niej jakaś stara kobieta:
-Dziewczyneczko, co ty tu robisz sama? Gdzie są twoi opiekunowie?
-Nie mam opiekunów- odpowiedziała Lisa. -Przybyłam sama.
I dziarskim krokiem ruszyła do Tokio, miasta zupełnie różniącego się od malutkiej angielskiej wsi, w której dotąd mieszkała - miasta, które było jej losem...
* * *
Ami Mizuno od jakiegoś czasu w ogóle nie mogła się skupić na nauce. Mimo że ślęczała nad książką i zacielke czytała tematy, nie potrafiła odpowiedzieć na ani jedno z pytań zadanych na końcu tematu. Zmartwiona niebieskowłosa męczyła się już około pół godziny z jednym tematem. W końcu ze złością zostawiła książkę i żuciła sie na swoje łóżko. Zamknęła oczy i zaczeła gorączkowo myśleć o czymś, o czym do tąd nie myślała. Nigdy. Nagle zdała sobie sprawę, że zawsze widziała siebie jako spokojną zrównoważoną dziewczyne z IQ 300. Teraz widziała siebie w zupełnie innym świetle - nagle uświadomiła sobie że jest porażką która nic nie wie o swej przeszłości w Księżycowym Królestwie. Więc po cóż, do cholery, siedzieć nad tą przyrodą? Miała o wiele ważniejsze zadanie. Od kąd pojawiły się amazonki, wrócili Trzy Gwiazdy i od kąd pierwszy raz ujrzała Ciernistego Księżyca, jej podświadomośc czuła niezwykłą potrzebę dowiedzenia się wszystkiego, co się da o przeszłości. W końcu machnęła ręką i wyszła z domu. Musiała pogadać z Luną.
Kiedy niebieskowłosa stanęła na przeciw kotki, to Luna odezwała się pierwsza:
-Wiem, po co przyszłaś i byłam pewna, że ciebie pierwszą zacznie wszystko interesować.
Ami kiwnęła głową, marszcząc brwi. Kotka powoli kiwnęła głową i ruszyła, rozkazując dziewczynie, aby szła za nią. Luna szła po murze, przez co dorównywała chwilowo wysokości niebieskowłosej.
-Tak, Ami Mizuno, tak, masz rację, że wszystko niezwykle się komplikuje- miauknęła Luna mądrze. -I wiedziałam, że nie uniknę wytłumaczenia ci wszystkiego. Ale proszę, do póki nie nadejdzie czas, nic nie mów innym... zatrzymaj to dla siebie. Usagi wie pierwszą część, ale reszty jej oszczędziłam. Otóż, były kiedyś cztery księżniczki - Vesta, Juno, Ceres i Pallas. Strzegły czterech amazońskich kamieni- koteczka zmierzyła ją uważnym wzrokiem. -Kiedy rozpoczęła się walka, i kiedy Serenity wysłała wszystkich na ziemie, wysłała także je...- Luna zamilkła, ale tylko na chwilę. -To wie Usagi. Ty będziesz wiedziała więcej, Ami Mizuno. Królowa Serenity nie miała tyle mocy, by wszystkich odrodzić na nowo. Nie odrodzony na nowo może w czasie transformacji po prostu umrzeć. Poświęciły się właśnie cztery księżniczki. Kiedy były w środku drogi, coś zaczęło się dziać. To była śmierć. Nadchodziła i rozrywała księżniczki od środka. Jednak zostały wynagrodzone za te poświęcenie... bo kiedy one już nieżyły, ich kryształy stworzyły cztery ziarenka. A te malusieńskie ziarenka - czerwone, zielone, niebieskie i żółte - powędrowały na ziemię. Spadły gdzieś, nikt nie mógł dokładnie zlokalizować, gdzie. Te ziarenka były ich dziećmi - zabrały malutkie kawałeczki ich serc i stały się dziećmi, które po prostu wiedziały, ze nazywają się VesVes, JunJun, PallaPalla i CereCere. Wychowywały się same a później nadszedł czas, by zaznały wszystkiego - służb w cyrku Matwego Księżyca, swobodnego życia w wielkim mieście bez jakiego kolwiek braku i wreszcie... bycia czarodziejkami. I w tym ostatnim pozostaną na zawsze. Nie są jeszcze sailorkami w pełni. Będą nimi, kiedy zdobędą swe amazońskie kamienie, które, stając się w swej nieczystej postaci czterema magicznymi przedmiotami, dopełnią ich moc.
Ami zamilkła. Więc dlatego... ależ... to niezwykłe!, pomyślała.
* * *
Usagi obracała w rękach nową broszkę transformacji. Czemu to wszystko sie stalo?! Czemu coraz bardziej nie mogła dostrzegać w byciu Sailor dobrych stron?! Jej serce biło mocno, czuła, jakby coś rozdzierało jej serce.
Mamoru... STRACONY.
Normalne życie... PYTANKO: JAK SIE ZYJE NORMALNIE? JUŻ ZAPOMNIAŁA
Sens Życia... OD KĄD MAMO-CHAN ZOSTAŁ STRACONY; W OGÓLE NIE MA SENSU
Post został pochwalony 0 razy
|